OGŁOSZENIE!!!

Z powodu pojawienia się spamu na blogu z dniem dzisiejszym przywrócona zostaje moderacja komentarzy. Wszelkie informacje możecie Państwo uzyskać pod adresem mailowym konzentrazion.lager@gmail.com



23 maja 2011

Friedrich Wilhelm Ernst Paulus -niemiecki Feldmarszałek III Rzeszy.

Chciałbym Wam przedstawić sylwetkę niemieckiego Feldmarszałka Friedricha Wilhelma Ernsta Paulusa.Zapraszam do lektury jego biografii.


Friedrich Wilhelm Ernst Paulus, ur. 23 września 1890 roku w Breitenau. Już za młodzieńczych lat nazywano go "lordem". Później, wraz ze szlifami, zyskał przydomek "majora z seksapilem". Rzeczywiście świetnie się prezentował, aż do przesady dbał o swój wygląd zewnętrzny i nosił się prosto, z godnością. Na oko klasyczny okaz pruskiego junkra. A jednak, wbrew pozorom, Friedrich Paulus wcale nie pochodził z ziemiańskiej, junkierskiej rodziny. Przeciwnie był drobnomieszczaninem z krwi i kości, synem bardzo przeciętnego, mało znaczącego urzędnika. Może to właśnie było przyczyną, że młody Friedrich liczył tylko na siebie.
Friedrich Paulus
Ojciec jego, Ernst Paulus, pełnił obowiązki księgowego i kasjera w gminnym zakładzie poprawczym w Breitenau Gershagen (powiat Melsungen w Hesji), gdzie urodził się Friedrich Paulus. Na życzenie matki, Berty z domu Nettelbeck, synowi w metryce wpisano trzy imiona: Friedrich, Wilhelm, Ernst. Miał też rodzeństwo: brata Ernsta i siostrę Kornelię. Ze swoich niewysokich zarobków stary Paulus utrzymywał 5 osobową rodzinę, żyli w bardzo skromnych warunkach. Mimo trudności finansowych rodzice posłali go do gimnazjum w Kassel, gdzie w 1909 roku otrzymał świadectwo dojrzałości. Był w owym czasie zwyczaj, że na świadectwie maturalnym, w specjalnej rubryce, odnotowywano plany abiturienta na przyszłość. W świadectwie młodego Paulusa figurowała adnotacja: "Zamierza poświęcić się służbie w marynarce". Marynarka wojenna stanowiła, obok kawalerii, najbardziej elitarną część armii cesarskiej, toteż obowiązywały tam surowe kryteria doboru ekskluzywnej kadry oficerskiej. Młody Paulus uświadomił sobie fakt, że należy do warstwy, która jeśli chce dojść do czegoś w życiu i zająć odpowiednią pozycję społeczną, musi walczyć o nią z uporem. Zapewne tym należy tłumaczyć jego przesadną dbałość o wygląd zewnętrzny, świetnie skrojony, zawsze idealnie czysty i odprasowany mundur. Najwidoczniej, chociaż zewnętrznie, chciał dorównać swym wysoko urodzonym kolegom, a poza tym hołdował starej dewizie: jak cię widzą, tak cię piszą.

Po nieudanych staraniach o przyjęcie do marynarki młody Paulus zdecydował się na studia uniwersyteckie. Zapisał się na wydział prawa na Uniwersytecie Filipa w Marburgu. Uczył się pilnie, dusząc w sobie zamiłowania i ambicje, wiążące się niezmiennie z zawodem żołnierza, z armią. A gdy doszły go słuchy, że wojska lądowe poszukują oficerów, że warunki przyjęcia nie są tam tak surowe, jak w marynarce, zgłosił się do piechoty.

Służbę wojskową rozpoczął w dniu 18.02.1909 r., wstępując ochotniczo do 3 badeńskiego pułku piechoty w Rastatt, na razie skromnie jako podchorąży. Wkrótce awansował na chorążego, potem skierowany został do szkoły wojennej w Emgers, by w sierpniu 1911 roku otrzymać szlify podporucznika. W 1912 r. ożenił się z Eleną Constancją Rosetti-Solescu pochodzącą ze jednego z najznamienitszych rodów rumuńskich. W czasie I wojny światowej służył w Niemieckim Korpusie Alpejskim. Po rewolucji, upadku cesarstwa i ostatecznej klęsce w wojnie, Paulus pozostał zawodowym oficerem. W 1920 r. obejmuje funkcję adiutanta 14 pp w Konstancy. Z tego okresu zachowała się o nim opinia: "Typowy oficer starej szkoły sztabowej, niezwykle uzdolniony pod względem wojskowym. Lubi rozwiązywanie gier i planów wojennych, wykazuje duże zdolności operacyjne. Zanim podejmie decyzję, przemyśla ją długo i starannie. W pracy biurowej jest raczej powolny, ale za to bardzo sumienny i pedantyczny.

Ponadto cechuje go znaczna dbałość o wygląd zewnętrzny, nienaganne maniery, uprzejmość, skromność, doprowadzana czasem do przesady. W stosunku do równych sobie rangą jest koleżeński, w stosunku do podwładnych jest wymagający. Zdrowie - słabe". Mimo wybitnych zdolności operacyjnych nie przepadał za służbą liniową. Uważał, że najlepiej wypełni nałożone na siebie zadania, studiując mapy, odbierając meldunki i przekazując rozkazy ze swego punktu dowodzenia. Umiał bowiem konstruować trafne plany operacyjne i konsekwentnie wcielać je w życie. W październiku 1922 odkomenderowano Paulusa do Berlina na specjalny kurs dla oficerów sztabu generalnego, zorganizowany przez Ministerstwo Reichswehry. Potem przeszedł jeszcze jeden kurs w Wyższej Szkole Technicznej. Obkuty jak się patrzy, rozpoczął w 1924 r. służbę w Stuttgarcie. Pełnił kolejno funkcję oficera sztabowego, odbył staż w 13 pp, wreszcie w 1929 r. wylądował w charakterze wykładowcy w okręgu Badenia-Wirtembergia.

W okresie międzywojennym dowodził jednostką eksperymentalną zajmującą się bronią pancerną. W 1938 r. został szefem sztabu 16 korpusu armijnego generała H. Guderiana. Bezpośrednio przed wybuchem wojny przeszedł na stanowisko szefa sztabu 10 Armii i z nią wziął udział w wojnie przeciwko Polsce. 26 października 1939 r. 10 Armia została przemianowana na 6 Armię Polową. Armią tą Paulus dowodził na froncie wschodnim od 5 stycznia 1942 aż do klęski pod Stalingradem w styczniu 1943. Od maja 1940 zastępca Szefa Sztabu Generalnego. 30 stycznia 1943 został awansowany przez Hitlera do stopnia feldmarszałka (było to posunięcie obliczone na to, że Paulus popełni samobójstwo, ponieważ żaden niemiecki marszałek nie dał się żywcem wziąć do niewoli).
Friedrich Paulus

31 stycznia 1943 Paulus poddał się dowódcy 64 Armii - generałowi Szumiłowowi. W marcu tego roku wraz z innymi wyższymi oficerami Wehrmachtu został umieszczony w łagrze Krasnogorodskij Nr 27. Po zamachu na Hitlera w lipcu 1944 przystąpił do antyfaszystowskiej organizacji - Związku Oficerów Niemieckich. Do Niemiec wrócił z niewoli w 1953 r. Uczestniczył w tworzeniu wojsk Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Zmarł w 1957 r. w Dreźnie.

19 maja 2011

"Numery mówią"-wspomnienia więźniów KL Auschwitz

Książka pod tytułem "Numery mówią" opiewa wspomnienia tych którzy przeżyli horror oświęcimski, czyta się ją jednym tchem,Czasami są drastyczne aż łzy cisną się do oczu ale mimo wszystko udało się tym ludziom przeżyć ten horror.Książkę polecam wszystkim pasjonatom literatury wspomnieniowej...

14 maja 2011

Tadeusz Gędziorowski -"Dachau"

Chciałbym Wam przedstawić książkę Tadeusza Gędziorowskiego - więźnia obozów w Oświęcimiu  , Dachau oraz Neugamme. Książka pod tytułem "Dachau" to wspomnienia z pobytu autora w Dachau.od 1942 roku autor wspomnień przebywał w tymże obozie i tam też doczekał się wyzwolenia. Książka ta ukazuje okrucieństwa których Ssmani dopuszczali się na więźniach obozów - nie tylko Dachau. Jednak po przeczytaniu tych wspomnień twierdzę , że obóz w Dachau pomimo tego iż był pierwszy nie był taki zły. Czytając te wspomnienia można by myśleć iż autor nie był wcale w Dachau. Dachau w porównaniu z innymi obozami to był "raj dla więźniów. W każdym obozie koncentracyjnym byli "ludzie nie ludzie" chociażby taki Krankenmann albo Meier ale jednak obóz nie był taki zły jak go inni więźniowie wspominają. W książce jest mało egzekucji i bicia .Nie spotkałem się aby autor wspomnień był nagminnie bity tak jak to bywało w innych wspomnieniach i to nie tylko z Dachau. W obozie była także praktykowana pseudomedycyna a więc eksperymenty pseudomedyczne i to przeważnie od nich ginęli więźniowie w Dachau. Jak w każdym obozie tak  i w Dachau działało krematoria i komory gazowe. Twiedzę jednak iż wspomnienia te są  i tak "lekkimi wspomnieniami" w porównaniu z tymi które już czytałem. Jednakże książkę polecam do przeczytania i refleksji.

9 maja 2011

Stanisław Sterkowicz - " Nieludzka medycyna - lekarze w służbie nazizmu"






Autor książki w 1944 r. został zatrzymany podczas łapanki w podwarszawskim Rembertowie i przetransportowany do Berlina na prace przymusowe. Za działalność konspiracyjną wysłano go do obozu koncentracyjnego w Neuengamme koło Hamburga. Jesienią 1945 r. powrócił do kraju i podjął studia lekarskie w Gdańsku.
Szczególnie interesowała go historia medycyny. Pracował jako lekarz w Lęborku, gdzie został dyrektorem szpitala powiatowego. Później pracował we Włocławku w Zespole Nauczania Klinicznego AM w Łodzi. W 1951 r. obronił pracę doktorską, a w 1978 habilitacyjną. W 1993 roku otrzymał nominację na profesora zwyczajnego nauk medycznych. W 1986 r. przeszedł na emeryturę, ale wciąż czynnie uczestniczy w życiu naukowym. Jego osobiste doświadczenia sprawiły, że zainteresował się hitlerowskimi zbrodniami medycznymi.
Książka ukazuje różne oblicza hitlerowskiej medycyny. Dokumentuje czasy od momentu przejęcia władzy przez Adolfa Hitlera aż do klęski III Rzeszy. Autor zastanawia się nad genezą nieludzkiej medycyny i pokazuje jej poszczególne etapy.
Źródeł doszukuje się już w II połowie XVIII wieku, kiedy to niemiecki lekarz Johann Blumenbach, profesor medycyny w Getyndze, napisał pracę o istnieniu pięciu ludzkich ras: kaukaskiej, mongolskiej, etiopskiej, amerykańskiej i malajskiej. Johann Peter Frank, praktykujący w Getyndze lekarz, w latach 1778-1818 wydał sześciotomowe dzieło, w którym zaprezentował system kompletnej medycznej policji. To on pierwszy zaproponował podporządkowanie popędu rozrodczego państwu i jego interesom. Uważał, że osoby dziedzicznie chore nie powinny wstępować w związki małżeńskie. W połowie XIX wieku ukazało się dzieło Charlesa Roberta Darwina, które było przełomem w dotychczasowych badaniach nad gatunkami zwierząt i ludzi. Praca Darwina poruszyła świat naukowy.
Naziści najczęściej jednak powoływali się na pracę Josepha Gobineau pt. "Essai sur l'inégalite des races humaines". Gobineau uważał, że rasy ludzkie dzielą się na lepsze i gorsze. Za najdoskonalszą formę rasy uważał rasę białą, aryjską, której najliczniejszymi przedstawicielami byli Germanie. Na teoriach Gobineau wzorował się Houston Chamberlain, autor głośniej rozprawy pt. "Die Grundlagen des XIX Jahrhunderts" ("Podwaliny XIX wieku"). Chamberlain twierdził, że walka ras jest najważniejszym czynnikiem przemian historycznych.
Sterkowicz z niezwykłą starannością śledzi rozwój eugeniki w Niemczech, analizując najważniejsze prace z tego zakresu.
Praca jest podzielona na cztery części.
W pierwszej autor zajmuje się przymusową sterylizacją. Ustawę o zapobieganiu urodzeniom pokoleń obciążonych dziedzicznie ogłoszono 14 lipca 1933 r., jednak w życie weszła nieco później, bo 1 stycznia 1934 roku. Sterkowicz analizuje dokładnie treść tej ustawy i pokazuje sposoby, w jaki ją promowano, tak aby społeczeństwo niemieckie nie miało najmniejszych wątpliwości o jej słuszności. Następnie autor przybliża czytelnikom działanie "Lebensbronu", instytucji, która w swych założeniach programowych miała charakter opiekuńczy. Niestety pod jej skrzydła mogły trafiać tylko kobiety ocenione jako rasowo wartościowe. Sterkowicz bardzo dokładnie opisuje działanie tych ośrodków, analizuje m.in. źródła ich finansowania i dobór kobiet.
Szczególnie uważnie przygląda się administracji Lebensbornu. Autor pokazuje różnorodność działań tej instytucji, od zapewnienia schronienia i możliwości porodu kobietom aż po porywanie wartościowych pod względem rasowym dzieci z terenów okupowanych przez III Rzeszę. Sterkowicz nie koncentruje się jednak tylko na samym działaniu tej organizacji, ale przybliża nam również losy zatrudnionych tam lekarzy i pielęgniarek. Opisuje m.in. proces pracowników Lebensbornu.
Następnie poznajemy kulisy akcji T-4, czyli eutanazji dokonywanej na psychicznie chorych (zarówno dzieciach jak i dorosłych). Autor przybliża nam działalność Komitetu Eutanazyjnego, etapy przeprowadzanej eutanazji, protesty. Rozdział ten zawiera m.in. dokładny schemat organizacji akcji T-4, mapę z lokalizacją zakładów zagłady psychicznie chorych, kwestionariusze personalne wypełniane przez lekarzy.
Doświadczenia z tej akcji wykorzystano przy organizacji kolejnego, ogromnego przedsięwzięcia pod kryptonimem "Akcja 14 f 13". "14 f" oznaczało śmierć, a pod "13" kryło się gazowanie. W kwietniu 1941 r. Inspekcja Obozów Koncentracyjnych rozpoczęła tę akcję. Z czasem zaczęto się z niej wycofywać, gdyż obozy montowały komory gzowe na swoich terenach, więc transport więźniów do specjalnych zakładów był stratą czasu. W wyniku tej akcji zginęło co najmniej 20 tysięcy więźniów. Autor opisuje następnie "Akcję Brandta" i tzw. "dziką eutanazję". Sterkowicz w swojej książce wiele miejsca poświęcił zabijaniu dzieci. Wymienia wszystkie zakłady działające w Niemczech i Austrii zajmujących się eutanazją dziecięcą. Pierwszy oddział powstał w Görden koło Brandenburga, w zakładzie psychiatrycznym, na którego czele stał Hans Heinze. W sumie powstało 37 takich zakładów.
Druga część książki koncentruje się na opisie zbrodniczych eksperymentów medycznych wykonywanych w obozach koncentracyjnych. Autor opisuje szczegółowo następujące doświadczenia:
1. Z zakresu chorób zakaźnych
   - dur plamisty i dur brzuszny
   - gruźlica
   - malaria
   - wirusowe zapalenie wątroby
   - zgorzel gazowa i tężec
   - próby leczenia sulfonomidami
   - ropowice
   - próby leczenia środkami homeopatycznymi
   - leczenie środkami chemicznymi
   - leczenie przyżeganiem kwasem karbolowym
2. Z zakresu medycyny wojennej
   - badania wytrzymałości organizmów ludzkich na dużych wysokościach
   - badania wytrzymałości organizmów ludzkich na niskie temperatury
   - doświadczenia nad przydatnością wody morskiej
   - doświadczenia z pociskami zawierającymi akonitynę
   - zatrucia gazami bojowymi
   - zapobieganie zatruciu fosgenem
   - leczenie poiperytowych owrzodzeń skóry
   - próby odtruwania wody pitnej skażonej gazami bojowymi
   - leczenie oparzeń wywołanych działaniem bomb fosforowo-kauczukowych
   - próby dopingowe
   - badania nad pozorowaniem chorób
   - żółtaczka
   - sztucznie wywoływane owrzodzenia podudzi
   - wykorzystanie przeterminowanej krwi konserwowej
3. Z zakresu problematyki rasowej
   - próby masowej sterylizacji
   - wprowadzenie środków drażniących do jamy macicy
   - naświetlanie narządów rodnych promieniami rentgenowskimi
   - zamiary masowej sterylizacji przy pomocy wyciągów z ziół
   - doświadczenia na bliźniakach
   - zbiór szkieletów osób uznawanych za niższą rasę
   - próby ustalania rasy za pomocą badania krwi
4. Terapeutyczne i diagnostyczne
   - badania leku mającego zwiększać krzepliwość krwi
   - badania nad odnową mięśni, nerwów i kości
   - próby przeszczepiania kości
   - doświadczenia z zakresu żywienia
   - próby z lekiem zwalniającym czynność serca
   - doświadczenia farmakologiczne dla wymuszania zeznań
   - doświadczenia nad zanikaniem wątroby u wyniszczonych osób
   - badania nad chorobą głodową
   - badania nad wysiłkowym utlenowieniem krwi u osób wyniszczonych
   - próby leczenia chorych na raka wyciągami roślinnymi
   - badania nad wczesnym wykrywaniem raka szyjki macicy
   - badania nad rakiem wodnym
   - próby hormonalnego leczenia homoseksualistów męskimi hormonami
   - problematyka tatuaży
W części tej autor z niezwykłą precyzją opisuje przeprowadzane eksperymenty, przedstawia sylwetki lekarzy, biorących w nich udział i ofiary. Słowa uznania należą się autorowi za zgromadzenie wielu szczegółowych danych, np. liczby osób poddanych eksperymentom, zeznań ofiar niemieckich lekarzy.
Część trzecia książki poświęcona jest losom powojennym niemieckich lekarzy, którzy brali czynny udział w przeprowadzaniu eutanazji i nieludzkich eksperymentów. Spośród 90 tysięcy lekarzy pracujących w hitlerowskich Niemczech, 350 brało udział w zbrodniczych czynach, ale niestety tylko nieliczni z nich zostali ukarani. Sterkowicz zamieścił listę niemieckich lekarzy-zbrodniarzy, którzy popełnili samobójstwo lub zostali skazani na karę śmierci (w sumie 40 nazwisk). Autor dołączył również listę osób uwikłanych w zbrodnicze czyny wraz z krótkim opisem ich powojennych losów. Niestety wielu z nich, mimo dowiedzionej winy, nadal wykonywało swój zawód. W aneksie znajduje się zestawienie tabelaryczne zbrodniczych doświadczeń medycznych w nazistowskich obozach koncentracyjnych.
W ostatniej części autor oddaje hołd niemieckim lekarzom, którzy przyczynili się do rozwoju medycyny i tym, którzy przyjęli stanowczą postawę wobec udziału w rozmaitych eksperymentach przeprowadzanych na ofiarach obozów. Książka nie jest zatem tylko oskarżeniem wielu niemieckich lekarzy, jest również podziękowaniem wielu wybitnym niemieckim specjalistom.
Sterkowicz wybrał niektóre sylwetki lekarzy przeciwstawiających się nazistowskiej medycynie i opisał je. Wśród nich znaleźli się m.in. Georg Groscurth, John Rittmeister, Margarette Blank.
"Niemiecka medycyna - lekarze w służbie nazimu" jest lekturą niezwykle trudną ze względu na jej tematykę.
Nie każdy może podjąć emocjonalne wyzwanie, jakim jest przeczytanie tej książki. Osoby, które się na to jednak zdecydują, mogą być pewne, że jest to książka na najwyższym poziomie. Oparta na bogatej bazie źródłowej, wzbogacona wykresami, mapami i kopiami rozmaitych plakatów propagandowych i rozporządzeń.
Znakomite uzupełnienie dla pracy pt. "Auschwitz medycyna III Rzeszy i jej ofiary", która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Universitas w 2005 roku. Książka Sterkowicza w porównaniu do pracy Ernsta Klee jest napisana bardziej przystępnym językiem, co czyni ją znacznie łatwiejszą w odbiorze.

5 maja 2011

Zofia Naukowska -"Medaliony"

Zbiór krótkich, odrębnych opowiadań „Medaliony” autorstwa Zofii Nałkowskiej powstał jako odpowiedź, reakcja pisarki na przerażającą lawinę skutków zbrodni ludobójstwa i morze ludzkiego cierpienia, z którymi zetknęła się ona bezpośrednio działając w powojennej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich na terenach Polski. Tytuł odnosi określa medaliony nagrobne porozrzucane wśród zgliszczy i gruzów zbombardowanego w czasie Drugiej Wojny Światowej cmentarza – sugeruje, że w czasach apokalipsy i śmierć nie musi dawać wiecznego ukojenia.

Poszczególne opowiadania łączy ze sobą jedynie wojenne tło historyczne. Każde z nich stanowi reportażowy opis indywidualnych tragedii Żydów za czasów holocaustu. Narratorkę można utożsamiać z

 

"Granica" Zofii Nałkowskiej
 autorką, z uwagi na podobieństwo kompozycji i formy opowiadań do biografii Zofii Nałkowskiej. Nie stanowią one co prawda formalnego sprawozdania z prac Komisji, lecz naśladują jego styl poprzez rzeczowość i bezemocjonalną szczegółowość przedstawionych ludzkich tragedii. Brak w opowiadaniach szokujących liczb i tabeli nazwisk i statystyk. Brak emocjonalnych komentarzy, nie doszuka się opinii autorki o przedstawianych wydarzeniach. Nałkowska oddaje ich moralną ocenę czytelnikom, a głos samotnym, pozbawionym dorobku życia, rodziny i zdrowia Żydom, którym cudem udało się przeżyć piekło wojny. Zachowany jest mówiony język rozmówców autorki - często chropowaty, potoczny, pełen przemilczeń, niedopowiedzeń, urwanych zdań, powtarzanych słów i elementów specyficznego języka obozowego.

Ludzie ci – co autorka dobitnie daje do zrozumienia już poprzez motto swojego utworu – zostali pokrzywdzeni nie tylko przez los, lecz – przede wszystkim – przez ludzi, samymi ludźmi będąc. Nałkowska przytacza miejscami swoiste stenogramy swoich osobistych rozmów z nieszczęsnymi ofiarami hitlerowskiego aparatu ludobójstwa. Sama ogranicza wówczas swoją rolę jedynie do krótkiego wprowadzenia czytelnika w scenerię i kontekst kolejnych tragicznych historii życiowych zwykłych ludzi. Zebrane relacje świadków nie są formalne i pochodzą od bardzo różnych osób, które dzieliły się z narratorką swoim bądź innych cierpieniem w rozmaitych okolicznościach. Jedynie pierwsze opowiadanie niechybnie stanowi krótki opis jednej ze scen z niewdzięcznej i smutnej pracy Komisji.

Rozmawiający z narratorką świadkowie nierzadko nie są świadomi własnego bohaterstwa, którego dowód dali poprzez swoje heroiczne postawy w czasie katorgi w niemieckich obozach śmierci i transportach ku zagładzie. Nie zdają też sobie w pełni sprawy ze skali tragicznej wymowy swoich relacji. Mówią bez desperacji i rozpaczy, przeżyte tragedie wyplewiły w nich uczuciowość, stały się dla świadków oczywistą codziennością. Czasem jedynie zakręci się jakiejś kobiecie w oku sucha łza, która nie spływa nigdy po policzku. Obrazuje to zakres zmian jakie w człowieku wywołać potrafi wojna – śmierć, nawet dla jej niedoszłych ofiar jest zjawiskiem spowszedniałym, sami Żydzi mają wpojony podświadomy podział ludzi na Żydów i innych. Nałkowska nie dodaje do przytaczanych historii żadnych środków ekspresji, czasami jedynie, bardzo subtelnie, delikatnie ale i jednoznacznie sugeruje swój – nie trudny do przewidzenia stosunek do losów swoich rozmówców. Ma to miejsce chociażby w przypadku poetyckiego opisu nie istniejącego już pałacu pod Żuchowskim lasem – w rzeczywistości miejsca kaźni tysięcy niewinnych ludzi.

Wszyscy oni są jednakże anonimowi. Wspominani są jedynie Żydzi z nieznanej wioski, Michał. P., kobieta ze cmentarza, kobieta, która uciekła z transportu. Czytelnik odnosi momentami wrażenie, jakby autorka celowo chroniła dane informatora, by nie ściągnąć nań później fali represji ze strony oprawców. Nacisk w utworze położony jest nie tyle na tożsamości i wyglądzie świadków, co na szczegółach ich nieludzkich przejść. Uzyskane zostaje poprzez podobny zabieg wrażenie, że bohaterowie opowiadań są bezimiennymi symbolami głównego bohatera całego zbioru - setek tysięcy sobie podobnych. Stają się grobami nieznanego żołnierza. Czytelnikowi łatwiej jest jednakże utożsamić się z indywidualnymi, realnymi postaciami, aniżeli z całą anonimową zbiorowością bez twarzy.

Utwór Zofii Nałkowskiej bez wątpienia zaliczony być winien do literatury faktu – ze względu na potęgującą tragiczną wymowę przekazu szczegółowośc i wiarygodność opisu wydarzeń jak również dzięki zachowaniu obiektywizmu relacji.

Rola Nałkowskiej jako autorki „Medalionów” nie sprowadziła się jednakże jedynie do skrupulatnego zebrania zeznań przypadkowych ofiar nazizmu. Wyraz swojego kunsztu artystycznego dała poprzez umiejętny, selektywny dobór relacji swoich rozmówców, z których każda ukazuje czytelnikowi pewien inny element układanki tworzącej pełne spektrum skali i ogromu materialnych i moralnych zniszczeń jakich faszyści dopuszczali się w czasie wojny na Żydach.

W oddaniu grozy znaczenia opisywanych przez narratorkę okrucieństw, Nałkowska posługuje się obok wymowy samych faktów również zręczne operowanie scenerią prezentowanych wydarzeń na przestrzeni całego utworu. Opisy tła wydarzeń pociągają za sobą użycie nacechowanego emocjonalnie pejoratywnego słownictwa. Doliczyć się można w „Medalionach” wielokrotnie używanych wyrazów takich jak „śmierć”, trup (wraz z synonimami), komora gazowa. Grozą przepełnia mówienie o głodzie, chłodzie, brudzie, biciu i gazowaniu ludzi, stratach najbliższych i kalectwie.

Nie waham się przyznać „Medalionom” statusu literatury pięknej. Opowiadania Nałkowskiej utrzymane są w tonie powściągliwym i chłodnym, co czyni z nich niemal naukowy, reportażowy opis faktów. Jest to jednakże moim zdaniem jedynie pozorne wrażenie, gdyż pod wyrachowaną rzeczowością kryje się namiętny, dobitny protest bezbronnego wobec przytłaczającej rzeczywistości człowieka. Człowieka, który na własne oczy przekonał się co inni ludzie potrafili uczynić jego bliźnim i który niemym krzykiem przytaczanych faktów pragnie przekazać, wyrazić w jakiś sposób ciążące na jego duszy przerażenie i współczucie. Znakomita konstrukcja tak każdego z opowiadań jak i szyku ich samych dowodzi artystycznego talentu autorki. Oficjalny początek, w którym opisane jest jedno ze śledztw Komisji, historie skoncentrowane na doświadczeniach różnorodnych i niezależnych ofiar holocaustu i wreszcie – prawie pod sam koniec – ogólny zarys globalnej skali zniszczenia i zasięgu doskonale zorganizowanej nazistowskiej machiny ludobójstwa. Wreszcie kończąca utwór drobna anegdotka, z jednej strony jakże niewinna, z drugiej ileż zawierająca w sobie tragicznej prawdy o cierpieniu ludzi z powodu wojny. Nawiązując do równie wymownego motta całego utworu – cierpienia z powodu ludzi.


Na koniec jeszcze dodam , że jest to piękna literatura którą należy przeczytać i zachować powagę oraz wyciągnąć morał i końcowy wniosek...